Zima jakiej nie było

Tak, zima zaskoczyła, i to nie tylko drogowców :D Tych drugich to nawet początkowo niespecjalnie, bo bardziej odnoszę wrażenie zaskoczeni byli teraz, a nie w grudniu kiedy pierwszy raz u nas śnieg spadł.

Wtedy to zastanawiałam się czy to pojedynczy taki epizod czy też początek prawdziwej śnieżnej zimy. Jak się w praktyce okazało – to drugie. Co prawda na kolejne opady na tyle obfite by móc pójść na narty trzeba było poczekać mniej więcej około półtora miesiąca, ale za to śnieg utrzymywał się prawie tydzień. Udało się codziennie ponartkować po pracy, a to już wybitny ewenement, który nie zdarzył się jeszcze od momentu jak mam narty (czyli co najmniej dwa lata).

I co najważniejsze, udało mi się spełnić moje marzenie, czyli dojechać na tych nartach (no nie dosłownie) do Puszczy Zielonki. Zawsze bywałam tam wiosną, latem, nigdy w zimie. Do teraz. I powiem szczerze – zachwyciła mnie zima w Puszczy Zielonce :)

Do tego miałam niebywałą okazję oglądać ją taką w dwóch odsłonach, pochmurnej i słonecznej ;)