Sobota z makami

Maki to już stały element w moim „portfolio”. Najładniejsze, najbardziej pamiętam z przed 7 lat. Z czerwca 2013. To były jedne z ostatnich zdjęć jakie zrobiłam przed wypadkiem. Dobrze to pamiętam do teraz. I teoretycznie mogłyby mi się źle kojarzyć, bo niewątpliwie wspomnienia tych zdjęć są w mojej głowie równie mocne co data ich zrobienia, ale stało jest inaczej.

Maki były, są i myślę, że będą. Tyle razy miałam je przed obiektywem a zawsze mnie zaskoczą i żadne z tych zdjęć nie są powtarzalne. I zawsze je zauważę z okien samochodu. Są dla mnie symbolem zbliżającego się lata, ciepła, najdłuższych dni…a takie z nich zwykłe maki…