Niczym tajemniczy ogród…

To był wyjazd jakich wiele w sumie, nic nowego, miejsce też mi znane i okoliczności wyjazdowe rzekłabym standardowe jak na ostatnie dni…słowem wyjazd na słowo honoru. Bo pogoda niestety ostatnio nas słabo rozpieszcza, a mnie nie raz zdarzało się w tym roku zawracać z wyjazdu. Bo nagle się nie przejaśniło a wręcz przeciwnie…

Tym razem zaryzykowałam, mimo silnego wiatru, który nawet w słońcu chłodził a wiał tak silnie, że głowę urywało. Oj tak, w Rybitwach nad Jeziorem Lednickim potrafi wiać i nie raz tej wiosny już to na sobie poczułam. Co do Rybitw, które uwielbiam to …od jakiegoś czasu polowałam tam na ustrzelenie fotą tamtejszego dworu.

Kiedy byłam w tej części wsi gdzie jest dwór po raz pierwszy to niestety brama była zamknięta i niewiele mogłam zobaczyć. Dwór w Rybitwach jest bowiem własnością prywatną, znajduje się tam obecnie agroturystyka – Dworek nad Lednicą.Tym razem jednak miałam dużo szczęścia bo brama wjazdowa na posesję była otwarta i  zachęcała by za nią zerknąć.

Otoczenie dworu zatopione jest w zieleni, i przed bramą i za nią. A lekko uchylona brama przywołała we mnie wspomnienie tajemniczego ogrodu. Zieleń, szum wiatru, kwitnąca kalina przed wejściem i hyćka kawałek dalej. I pozornie niewielkich rozmiarów biały dworek zatopiony wśród drzew.

Moje ukochane Rybitwy w pełnym obrazie. Od tamtego momentu tak je właśnie czuję. Już nie tylko wiatrak (ulubiony), stare chałupy wzdłuż drogi, ale także ten dwór. On dopełnił całości tego obrazu.