Letnie wycieczki :)

Ten typ tak ma. Na tyłku nie usiedzi za długo.

Taka jestem, odpoczywam najczęściej w ruchu, chyba, że jest to popołudniowa, szybka drzemka. To tak jest statyczna :D

W związku z powyższym w miesiącach wiosenno-letnich w weekendy trudno mnie zastać w domu. Albo jestem na działce, albo właśnie rowerem gdzieś zmierzam. Albo zabieram moją Niunię i spadamy za miasto :)

A że w promieniu 30-50 km od mojego miejsca zamieszkania na prawdę jest to zwiedzać to i w ubiegłym roku parę takich wypadów wpadło :)

Tradycyjnie był Powidz, ale też Giewartów – bo jezioro powidzkie :P A także urocze miasteczko piwne czyli Miłosław :)

Giewartów zachwycił przepięknym kościołem  z początku XX w. w centrum miasteczka i wyczuwalnym ogromnym potencjałem. Nie umiem tego dokładnie w słowa ująć, ale gdyby troszkę zainwestować w plażę i nabrzeże jeziora to Giewartów miałby szansę przebić Powidz bo jest znacznie bardziej kameralny. To tak trochę jak z Lloret de Mar i Tossą, które zwiedzałam w Hiszpanii. Pierwsza miejscowość duża, turystyczna, hotelowa wręcz, a ta druga, mniejsza, bardziej kameralna, cicha.

Miłosław dla odmiany podbił moje serce…zielenią miejską ;) Od jakiegoś czasu zwracam na to uwagę, szczególnie będąc w innych miejscowościach. A w Miłosławiu ze wszystkim dosłownie wygrały miejskie…hortensje. Choć oczywiście na uwagę zasługuje tu piękny kościół  z XVII w.  i ogromny, zabytkowy pałac a właściwie zespół pałacowo-parkowy z z początku XIX w.