„Boże co ja najlepszego zrobiłam?!”

Sesje zdjęciowe z moją Przyjaciółką Ziutą (Zuzanną) to standard. Choć nie powiem, miałyśmy drobną przerwę (nie pamiętam kiedy byłyśmy na ostatniej). Ale nie pamiętam też pierwszej, tyle już ich było. Na tą sesję umawiałyśmy się od dawna, baaaardzo dawna. I w końcu w terminarzu się znalazł odpowiedni dzień a sama Ziuta zaproponowała, żebyśmy zabrały ze sobą Mikołaja – jej chłopaka. Ja nie oponowałam, pierwszy raz w życiu miała mi się trafić sesja „w duecie”. Na dodatek z motorem, bo Mikołaj jakiś czas temu kupił motor i w końcu nastał też czas na przejażdżki. Dla mnie to nie lada gratka – tak sobie pomyślałam.

I jak to zwykle bywa, dogadaliśmy godzinę, miejsce spotkania itd. Ja wymyśliłam gdzie pojedziemy i zaczęło się….zaklinanie pogody. Bo w ten dzień powitało nas od rana szare, zachmurzone niebo. Ale, że w zaklinaniu jesteśmy skuteczne, prawda Ziuta? /\ więc w umówionym miejscu i czasie spotkaliśmy się, ostatecznie w piękne, słoneczne popołudnie i ustaliliśmy szybko gdzie jedziemy…….

i teraz dopiero zaczęła się „jazda”……

Wsiadłam do mojej rakiety i złapałam się za głowę. „Boże co ja najlepszego zrobiłam?! Przecież ja tego nie ogarnę, nie dam rady zrobić im fajnych zdjęć bo nie mam pomysłu, nie umiem, zmarnuję im tylko czas i benzynę. Ja pierdzielę….” I tak dalej, i tak dalej…..Lamentowałam tak mniej więcej do Promna, potem (na szczęście :D) włączyła się opcja „myślenie i kombinowanie” ;)

Zeszły nam na tej sesji z 3h i świetnie się bawiliśmy. A zdjęcia? Sami oceńcie. Mnie się podobają. Coś tam mi chyba jednak wyszło :P

I chcę więcej. I oni też chcą. Więc pewnie niedługo więcej będzie ;) I może się odważę wsiąść na tą piekielną maszynę ;) (dobrze, że nie jest żółta bo na „starcie” już by straciła… :P)