Wielkanocny zachód słońca

Kwiecień to zazwyczaj miesiąc świąteczny. W naszej kulturze, obyczajowości, a także religijności jest to miesiąc świąt Wielkanocnych. A jeśli są święta to każdy z nas ma trochę więcej czasu wolnego, który przy sprzyjającej aurze najlepiej przeznaczyć na spacer.
Wybrałam się na taki spacer, ale już w godzinach późno popołudniowych lu też patrząc inaczej wczesnowieczornych, kiedy właśnie zachodziło słońce. Jednym z miejsc, gdzie zachody słońca są wyjątkowo urokliwe w moim mieście jest brzeg Jeziora Swarzędzkiego…

 

 

 

 

 

Szukanie wiosny

Śniegi stopniały odsłaniając jednocześnie brzydotę tego świata.
Szarość, błoto…nie da się ukryć, że przedwiośnie w pierwszej swojej fazie nie należy do ciekawych jeśli chodzi o urodę.
Ale myślę, że mimo wszystko ma to sens. Bo jest to pora przejściowa między zimą a wiosną.
Pewien czas oczekiwania, niepewności. I przemian, stopniowych, z dnia na dzień…
Z wiosną jest też chyba tak jak z brzydkim kaczątkiem z baśni Andersena.
Najpierw nieciekawa, nie urodziwa, potem rozkwita.

My z Maćkiem wybraliśmy się z początkiem marca na poszukiwania tychże przeobrażeń.
I parę zielonych akcentów udało się znaleźć :)

 

 

A każdego dnia było tych akcentów coraz więcej…obok zieleni pojawiły się także kolory ;)

 

 

I więcej… :))))

 

 

No i można powiedzieć, że ostatecznie znaleźliśmy z Maćkiem tę Panią Wiosnę, jak zwykle piękną, jak zwykle wyjątkową.